Stanąć twarzą z nowotworem – pokonać glejaka, czyli krótka historia Adama Puchały z Ozorkowa

25 marca 2018 r., niedziela, dzień jak każdy inny, jadę do szkoły, po szkole z powodu ciągłego zmęczenia i bólu głowy jadę do szpitala na rezonans, niczego nie świadomy wracam do domu, i tam zaczyna się dziać!

Natychmiast mam się spakować i jechać do szpitala!

Tam lekarz, którego twarzy nie zapomnę nigdy, wskazuje mi guza. I w tym momencie kończy się wszystko… Plany, marzenia, wszystko, co miałem i o czym marzyłem przestało mieć sens. Leżałem całą noc i myślałem, co będzie dalej. Ile osób odejdzie ode mnie? Czy jak się obudzę będę pamiętać swoich bliskich? Czy będę chodził do pracy, szkoły? Jeśli nie, to z czego się utrzymam?

8 rano, szykują mnie do operacji, golą głowę na łyso, zakładają strój operacyjny i najgorsze – pożegnanie się z bliskimi. Nie wiedziałem, czy zobaczymy się ponownie. Może ten uścisk jest tym ostatnim.

Jadę windą z pielęgniarkami, one oczywiście żartują, śmieją się – próbują rozluźnić atmosferę. Kładę się na stole operacyjnym i znikam na kilka godzin. Otwieram oczy, widzę lekarza który ledwo już stoi na nogach ze zmęczenia. „Panie Adamie czy wie pan gdzie jest? Proszę poruszyć nogą ,ręką!” I jest, mamy to! Jestem sprawny.

Zjeżdżam windą, wszystkie bliskie mi osoby czekają na mnie. Każdy z nich wchodzi do mojego pokoju, zadają milion pytań, a ja jestem tak zmęczony, że nie mam siły, aby otworzyć usta.

Kiedy zostałem już sam w sali… czując jak uwiera mnie dren, z którego cały czas spływa krew, zadaje sobie pytanie czemu ja? Przecież jak ja sobie ułożę życie! I wiecie co? Układam to życie sobie każdego dnia na nowo! Patrząc tam w szpitalu w lustro, dałem sobie słowo, że nigdy się nie poddam, że będę dawał ze swojego życia wszystko, aby żyć jak najdłużej.

Glejak wielopostaciowy to nie jest guz, który się wytnie i on nigdy nie wróci, to nie wyrostek! Lekarz powiedział, że po miesiącu może się on odnowić, chyba że będę stosował rygorystyczną dietę i bardzo drogą suplementację. Stosuję ją do dnia dzisiejszego, nie pamiętam jak smakuje coś słodkiego. Ja nie mogę sobie na to pozwolić. Ja nie prowadzę normalnego życia… ono jest pełne zakazów. Na dzień dzisiejszy wszystko jest na dobrej drodze i osiągnąłem to wszystko dzięki tym wszystkim zbiórkom. Niektórzy ludzie są zawsze przy mnie, kiedy było kiedyś dobrze i teraz kiedy jest jak jest. Zaczynam żyć „normalnie” mam nadzieję, że wrócę normalnie do pracy, szkoły. Wszyscy myślą, że mam świetne życie w domu… Tylko ile osób chciało by się ze mną zamienić? Jeśli ktoś nie docenia tego co ma w życiu, to powinien pojechać na oddział onkologii.

Dziękuję za pomoc, za poznanie Ciebie! Bo jeśli to czytasz to znaczy, że poznałeś moją historię i jesteś ze mną, tak jak najlepszy kolega. Do zobaczenia!

Każdy z nas może pomóc! W imieniu organizatorów, zapraszamy 26 stycznia na koncert charytatywny do Miejskiego Ośrodka Kultury w Ozorkowie.

Można też przekazać 1 % podatku na leczenie Adama.