Poetycka Strefa Dobrej Muzyki
W marcu Strefa Dobrej Muzyki zakotwiczyła w rejonach ,,Krainy łagodności” i była częścią II Wiosennych Dni Teatru i Poetyckich Klimatów.
Dwa, z jednej strony podobne, z drugiej zaś bardzo różne koncerty. Łączyła je ważkość słowa, tekstu i osobowość wykonawców. Różnił sposób interpretacji, tematyka poetyckich tekstów i … doświadczenia życiowe artystów.
26 marca na scenie ,,Kręgielni” wystąpiła DOMINIKA BARABAS wraz z zespołem.
27 marca w Kostrzyńskim Centrum Kultury o ogromne wzruszenie publiczności postarał się MAREK DYJAK, któremu towarzyszyli: Jerzy Małek – trąbka i Zdzisław Kalinowski – piano.
Dominika Barabas potwierdziła, że jest ogromną nadzieją polskiej piosenki poetyckiej. Niezwykle utalantowana wokalistka, autorka tekstów i kompozytorka, intrygująca postać sceniczna. Potrafi zainteresować swoim widzeniem świata, ludzi, potrafi skupić uwagę na niełatwych, niebanalnych opowieściach. Dużo dobrego usłyszymy w przyszłości o Dominice. Ja już czekam na jej kolejne płyty, na kolejne pieśni. Na pewno też zobaczymy ją za jakiś czas ponownie w Kostrzynie nad Odrą, bo warto, aby tak niebanalnych artystów i tak niebanalną twórczość propogaować.
fot. Jakub Pikulik
DOMINIKA BARABAS
Łodzianka z Lądka Zdroju, ur.28.02.1989r. Autorka, kompozytorka, piosenkarka, obieżyświat. Ukończyła szkołę muzyczną I i II stopnia w klasie skrzypiec, ale kierowana żywą ciekawością barw różnorakich instrumentów opanowała również grę na gitarze, fortepianie, oraz flecie irlandzkim.
I miejsce, nagroda im. Wojciecha Bellona, oraz nagroda dziennikarzy na 44 Festiwalu Piosenki Studenckiej w Krakowie
Grand Prix 26. Międzynarodowego Festiwalu Bardów OPPA w Warszawie
I miejsce na XXXV Ogólnopolskich Spotkaniach Zamkowych “Śpiewajmy Poezję” w Olsztynie
I miejsce na XIII Ogólnopolskim Festiwalu Piosenki Artystycznej w Rybniku
MAREK DYJAK
Urodzony 18 kwietnia 1975. W 1992 zdobył papiery hydraulika. Wystarczyło kilka rzeczy, by życie było pełne i szczęśliwe – robotnicze życie, żona robotnicza, robotnicza klitka w bloku. Zwykłe, proste życie, bez dłubania w niuansach duszy i serca. Chciał więcej.
Trudno powiedzieć, kim właściwie jest. Żulem i barowym grajkiem – jak sam o sobie mówi. Bardem, polskim Tomem Waitsem – jak chcą wielbiciele. “Najbardziej prawdziwym głosem na polskim rynku muzycznym” – jak ocenia krytyczka muzyczna, nauczycielka śpiewu Elżbieta Zapendowska. Dyjak to Dyjak – mówią przyjaciele; facet, który żył po bandzie, pił po bandzie, aż dotarł do końca drogi. On też tak czuł.
W 2008 roku na Wielkanoc przymocował do drzewa linkę holowniczą. Pogotowie stwierdziło zgon. Obudził się po kilku dniach w śpiączce, nic nie pamiętał. Bywały w tej karierze momenty, w których Marek mógł iść za ciosem, wbić się na artystyczny świecznik. Ale czuł przy tym, że ubiera się w uprząż, że oddaje lejce w cudze ręce. Niektórzy widzą w tym artystyczną pozę, że to taka poza robienia się Dyjaka na wyklętego. W momentach decyzji Marek rzucał “bujajcie się frajerzy” i szedł sobie sam swoją drogą.