Mariusz Zdybał i jego malarstwo w KCK

2012-04-27 

Cały dzień

W piątek 27 kwietnia o godz. 19.15 w galerii ,,dacco” Kostrzyńskiego Centrum Kultury odbył się wernisaż wystawy malarstwa Maiusza Zdybała.
Wernisaż, jak zwykle u nas, to spotkanie z artystą, muzyka na żywo i niespodzianki dla gości …
Nie inaczej było tym razem, a że malarstwo Zdybała to niezwykle lubiane przez publiczność realistyczne, a nawet nadrealistyczne przedstawienia rodem z baśni, snów, zakątków wyobraźni, wzbudziło prawdziwy zachwyt odbiorców.

Mariusz Zdybał to m.in. laureat złotego medalu w międzynarodowym konkursie malarskim „MCA”. Kolejne zagraniczne trofeum to nagroda Grand Prix w kategorii malarstwa, otrzymana w Cannes w roku 2000. 

 


Wystawę można oglądać do 19 maja.

               

Image

Gwiazdozbiór

 

Wystawy w galerii ,,dacco” sponsoruje Arctic Paper Kostrzyn S.A.

                         Image

                         Image

                         Image

                         Image

                         Image

Mariusz Zdybał urodził się w roku 1955 w Warszawie. W stolicy spędził młodość i zdobył wykształcenie, bynajmniej nie artystyczne. Satori nastąpiło stosunkowo późno, bo dopiero w 1981 roku. Osobiste, egzystencjalnej natury perturbacje skłoniły 26-letniego wtedy Zdybała do całkowitego przewartościowania dotychczasowego życia. Konsekwencją przemyśleń i podjętych na ich podstawie decyzji, była przeprowadzka do prowincjonalnej – w dobrym tego słowa znaczeniu – Jeleniej Góry. Już na miejscu zdecydował, że będzie się utrzymywać z uprawiania malarstwa….

O MALARSTWIE…….
 
 
Dla wielu krytyków współczesnego malarstwa, klasyczny, oparty na solidnym warsztacie realizm, to oczywiście przeżytek. Gdy doprawić go jeszcze perfekcyjnie oddanymi tworami wyobraźni, wątkami fantazji czy magii, od razu podnosi się krzyk, że to pośledniejszy sort sztuki, nadający się co najwyżej do ilustrowania książek dla dzieci, albo literatury w stylu Tolkiena czy twórców SF.
Jak więc wytłumaczyć fenomen popularności takich artystów jak Zdzisław Beksiński, Jarosław Kukowski, Rafał Olbiński, Tomasz Sętowski, Wojciech Siudmak, Henryk Waniek czy Jacek Yerka? Twórców dzieł z pogranicza jawy i snu, pełnych onirycznej atmosfery, malarzy baśniowych światów i zamieszkujących je istot, egzystujących gdzieś poza ziemskim czasem i przestrzenią. Ano tak, że owa liga „fantastycznych” dżentelmenów bezbłędnie trafia w gusty i możliwości percepcji szerokiego kręgu odbiorców, także tych, którzy na co dzień nie interesują się sztuką. Odbiorców zmęczonych mnogością współczesnych kierunków, stylów i trendów – często niezrozumiałych nawet dla fachowców. Odbiorców ceniących wirtuozerię i zalety „wysokiego warsztatu” i traktujących go jako rudyment artystycznej działalności. Odbiorców oswojonych kulturowo z linearną perspektywą, otwartych na przejrzyste wizualizacje niesamowitych wydarzeń rodem z muzeum wyobraźni.
Mariusz Zdybał też gra w tej lidze. Może jeszcze nie tak rozpoznawalny jak jego znakomici koledzy, na pewno nie odbiega od nich poziomem. Oglądaniu jego obrazów towarzyszy zwykle, subtelne, trudne do zdefiniowania napięcie. Wywołują je charakterystyczne dla jego twórczości, nie występujące w świecie realnym konfiguracje, naturalistycznie oddanych osób, przedmiotów i miejsc. Ta świadoma, urzekająca malarską maestrią fuzja elementów rzeczywistych i fantastycznych, silniej oddziałuje na zmysły i wyobraźnię, niż na intelekt odbiorcy. Zresztą nie jest to twórczość intelektualnie przeładowana. Zdybał nie opowiada nam pięknych historii, nie komentuje rzeczywistości, nie angażuje się w ważne społecznie sprawy. Po prostu maluje, gładko i pedantycznie, wykorzystując jako spiritus movens własną wyobraźnię. Podpowiada mu ona, że najwdzięczniejszym, malarskim tematem jest postać kobieca. Ubrana lub naga, stojąca lub krocząca, leżąca albo siedząca, zazwyczaj samotna, zawieszona w odrealnionej przestrzeni, ukazana na tle architektonicznego sztafażu lub w architektonicznym wnętrzu, ulokowana w baśniowym krajobrazie. Do swoich kobiet, odnosi się Zdybał z wielką atencją. Nie deformuje więc i nie przeskalowuje swoich bohaterek. Ubiera je natomiast w niesłychanie bogate kreacje. Dopuszcza się jednak pewnych przekształceń w sferze malarskiej. Są nimi lśniące, metaliczne karnacje ukazywanych postaci, będące zarazem swoistą, autorską sygnaturą.
Mimo stałego odwoływania się do świata fantazji i wyobraźni, malarstwo Zdybała dość latwo podaje się zmysłowemu poznaniu. Biegłe operowanie laserunkami zwiększa efekt teatralności, a staranny rysunek i prostota kompozycji czynią artystyczny przekaz przejrzystym i zrozumiałym, nawet dla mniej wyrobionego odbiorcy. Tym bardziej, że nie ma tu miejsca na przypadek, a przemyślenia dotyczą najdrobniejszych nawet detali. Dla osiągnięcia zamierzonych plastycznych efektów, Zdybał komponuje zazwyczaj swoje płótna wertykalnie. Nie stroni też od symetii. Predylekcję do takich właśnie metod budowania płaszczyzny malowidła, tłumaczyć można jego wcześniejszym zafascynowaniem i dogłębnymi studiami nad sztuką dawną, głównie z epoki średniowiecza, gdzie rozwiązania takie były szczególnie popularne. Sztuka dawna ma także niepośledni wpływ na silne zróżnicowanie palety barw jakich artysta używa. Z równa biegłością posługuje się gamą zawężoną do jednego lub kilku bliskich sobie kolorów – częściej w tonacjach chłodnych – jak i gamą szeroką z mocnymi, kolorystycznymi kontrastami. Kontrasty te pokreślają znacząco graficzność prac, uwydatniając zarazem wolumen namalowanych postaci i przedmiotów.
Tak jak większość artystów nurtu fantastycznego, Zdybał wydaje się być lepszym grafikiem niż malarzem. Przy ukazywaniu istotnych dla twórczego zamysłu motywów, posługuje się twardym, bliższym rysunkowi niż malarstwu modelunkiem, silnie kontrastującym z miękkim, kolorystyczno – światłocieniowym sposobem kształtowania przestrzeni i atmosfery, w których motywy te funkcjonują. Taki formalny zabieg, przydaje dynamiki statycznym raczej kompozycjom Zdybała. Ukazywane postaci i przedmioty zdają się lewitować i „żyć” na swój własny, niezależny od otoczenia sposób. I tak już gęsta od tajemnicy aura świata przedstawionego, zagęszcza się jeszcze bardziej, co dodatkowo niepokoi i czyni odbiorcę mniej pewnym co do intencji twórcy.
On sam zaś często zabawia się w suflera, podpowiadając, a to tytułem, a to tematem, a to parafrazą szerzej znanego dzieła. Nie jest w tym jednak zbytnio nachalny – i słusznie – pozostawiając w gestii widza dowolność skojarzeń i swobodę interpretacji większości swoich prac.
Jak każdy wybitny artysta, Zdybał jest sam dla siebie najsurowszym recenzentem. Stąd ciągłe doskonalenie biegłości warsztatowej, stąd nieustanne poszukiwania zadowalającego sposobu wypowiedzi. Stąd także częste powroty do wcześniej realizowanych tematów. W czasach, gdy chętniej się nazywa niż tworzy, jego wyrafinowana i daleka od wszelkiej awangardy twórczość, jawi się jako szlachetna oaza spokoju, w której odpocząć można od kakofonii niezrozumiałych najczęściej – izmów, – artów, czy też konceptów, jakich pełna jest sztuka współczesna. A przecież Mariusz Zdybał jest jak najbardziej artystą współczesnym?
 
Krzysztof Sztuciński
historyk sztuki

Europenian flag